Główna › Fora › 3 etapowe lecenie operacyjne › Farmakologia › Jakie stałe lekarstwa przyjmują Wasze dzidziuchy? › Re: Jakie stałe lekarstwa przyjmują Wasze dzidziuchy?
Olu,
czy w którymś z postów negowałam wyjazd za granicę? Już nie po raz pierwszy taka dyskusja ma między nami miejsce i za każdym razem piszę, że szanuję decyzję wszystkich rodziców nie zależnie od wybranego ośrodka i tego samego wymagam od innych.
Nie wydaje mi się żebym uraziła uczucia rodziców dzieci wyjeżdżających z Polski, bynajmniej nie porównywałam ich do rodziców dzieci umierających w obozach zagłady – nie do końca rozumiem Twoja analogię – a kim są w twoim mniemaniu oprawcy?
Olu, a czy ja gdzieś napisałam że nasze dzieci nie czekają? Oczywiście, że czekają ale nie z powodu dzieci z zagranicy, których w porównaniu do dzieci wyjeżdżających do Monachium jest garstka.
Olu, tak jak kij ma dwa końce tak nic nie jest czarne ani białe-a życie to nie bajka w której występują sami superbohaterowie
Olu, czy odmienne zdanie świadczy o tym że się jest wrogiem? Czasem przyjaciele dyskutują, bo nie zgadzają się z sobą na jakiś temat – czasem nawet jest to konstruktywne jeśli obydwie strony POTRAFIĄ duskutować.
mamoMaxa w naszym przypadku było tak, że zostałyśmy przyjęte w poniedziałek do szpitala, we wtorek rano echo w uśpieniu, następnie Pola miała badania przed operacją, w środę powtórkę niektórych badań w celu zweryfikowania wyników, a w czwartek Pola miała mieć operację, w rezultacie miała w piątek bo inne dziecko było bardziej potrzebujące. Wydaje mi się, ze nie jest to aż taka tragedia jak na Polskie standardy. Podobnie do nas miała 3 innych dzieci które akurat znam-może przypadek – nie wiem? – ale tak było
Ja na relacje i kontakt z kardiochirurgami nie narzekam wręcz uważam, że były bardzo dobre – wszyscy są bardzo sympatyczni, różnią się tylko płcią, wzrostem i rodzajem poczucia humoru – tak, uwierzcie zespół kardiochirurgów w Prokocimiu potrafi pożartować tak, że człowiek nie czuje przez parę godzin niedogodności bycia w polskim szpitalu. Nigdy nie czułam się gorsza w rozmowie z tymi ludźmi, ani nie doinformowana, przypuszczam że w szpitalu panują podobne prawa jak w życiu i nie bez znaczenia jest nasza postawa, czyli uśmiech za uśmiech – a kwaśna mina?… zgadnijcie co powoduje?
Pewnie za granicą są lepsze warunki, milsi lekarze i weselsze pielęgniarki- może nasz personel medyczny nie ma tak wielu szkoleń dotyczących sympatycznego podejścia do rodziców pacjenta – tak aby czuli się dobrze, poczuli się KIMŚ (VIP?), może u nas nikt ich w tym kierunku nie szkoli- może za mało? Jednak pomimo warunków w jakich pracują popatrzcie na statystyki – np. Prokocim pomimo niedofinansowania nie ma się czego wstydzić na tle ośrodków europejskich. Poza tym ustalmy jedną rzecz raz na zawsze – jeśli chce się poczuć wyjątkowo – jadę do hotelu ze SPA i czuje się świetnie – jeśli zależy mi na ratowaniu dziecka robię wszystko żeby trafiło do najlepszych, najbardziej doświadczonych i wyspecjalizowanych rąk lekarzy radzących sobie z rzadką wadą serca, choćbyśmy mieli spędzić miesiąc śpiąc na leżaku.
Wydaje mi się, że każdy z nas tak zrobił i przede wszystkim dobro dziecka było naszym priorytetem – dzięki podjętym decyzjom możemy spać spokojnie i chyba o to chodzi?!