Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
OlaParticipant
Chciałabym napisać coś jeszcze, ale zablokowane są edycje. Poprosze o ich odblokowanie, bo w końcu to sa moje wpisy i chyba mam prawo je modyfikować !!!!
OlaParticipantNiestety nie pamiętam wszystkich odległych powikłań po operacji Fontana, które przedstawił profesor.
Wykład zaczął się słowami,: ja nie chce państwa straszyć, te wzsytkie kmplikacje zdarzają się bardzo rzadko i nigdy nie wiadomo, keidy i u którego pacjenta wystąpią, jesli wogóle.
Potem nastapił wykład, który mnie wcale, ale to wcale nie wystraszył. Może dlatego, ze żadne z przedstawionych powikłań nie było az tak grożne, by profesor nie przedstawił sposobu postępowania i leczenia w momencie jego wystąpienia.
Pierwsze co mi się przypomina to niewydolnośc wątroby – a ma na to wpływ inne natężenie przepływu krwi i jej objętość – nie jest to powikłanie, które moze dawać szybkie komplikacje i w rezultacie stosuje się leczenie zachwawcze.
Drugie o niezdiagnozowanej etiologii PLE – czyli zespół utraty białka – bardzo podstępny, może wystapić nawet kilka, czy kilkanaście lat po operacji.
Leczenie objawowe – dobiałczanie i leki osłonowe (dotyczy układu trawiennego – jelit ). Tutaj stosuje się najróżniejsze sposoby – ostatnia nowość z kliniki w USA, to budesonid (stosowany w leczeniu astmy, lek sterydowy), w Polsce niedostępny w tabletkach, ale można sprowadzić. A poza tym, co komu do głowy przyjdzie byle się ustabilizowało. Niektórzy preferują viagre (a właściwie jej podstawowy składnik – sildenafil – zmniejszający ciśnienie krwi) inni oleje MCT, ale tutaj nie ma logicznych wskazań, po prostu na niektórych taka dieta działa . Oczywiście najpierw należy wykluczyć wskazania kardiologiczne (przetoki, zwęzenia itp, czasami wskazane jest zastosowanie fenystracji). PLE ma tez to do siebie, że wraz z białkiem traci się wszystko, co wazne, przeciwciała i mikroelementy.
OlaParticipantNo to chyba normalne, ze ktoś przejmuje opiekę nad oddziałem w wolne dni i popołudnia, od tego sa dyżury. Nie ma się tutaj czego domyślać.
A jeśli chodzi o wypowiadanie się w sprawie małego hlhs’ika, który… nie użyję tu przekleństw i wulgaryzmów.. to nie popadajmy w przesadę, chyba wolno nam wyrazić swoje zdanie, byle kulturalnie.
Nadal dziwi mnie, że Katowice operują, ale pozostanę przy 'zdziwieniu’.
OlaParticipantU mnie też było książkowo. Wszystko ok. Wada Julki jest wada ewolucyjna, mam nawet zdjęcia z 18 i 24 tygodnia z sercem o prawidłowej czterojamowej budowie. Naprawde wyraźnie wszystko widać. Pępowina trójnaczyniowa. Ale w tym czasie mój syn przeszedł ospę i to prawdopodobnie doprowadziło do ukrytej infekcji wewnątrzmacicznej i zwężenia zasstawki aorty – ale nikt tego nie potwierdzi, to jest po prostu prawdopodobne. W rodzinie męża w 3 pokoleniu wstecz zmarło dziecko (u siostry babci męża) oczywiście nie wiadomo z jakiej przyczyny. Zgon w 2 tygodniu życia – możliwa jest więc wada serca, ale tez wszystko inne
Sklaniam sie ku teorii jedej wielkiej loterii i tego, że wada jest następstem spontanicznej mutacji genów i nie mamy na to wpływu – przynajmniej na dzien dzisiejszy.
OlaParticipantJa sama nie wiem, ale ponieważ jest tak powiedzmy pół na pół (wsród moich znajomych, którzy się szczepią – jedni i tak chorują inni może łagodniej przechodzą grypę). No w każdym razie nie jest wcale powiedzine, ze mi pomoże. To samo z dziećmi, a wiadomo jak one lubią szczepionki
OlaParticipantNo to my trzymamy kciuki za jak najlepsze diagnozy
OlaParticipantja wychodzę z tego samego założenia. Ale nie dziwię się rodzicom, któzy zgadzają się na reanimację. To strasznie trudna decyzja, szczególnie , ze tak naprawdę nikt nie daje 100% pewności, że maluszek nie będzie mógł w miarę normalnie funkcjonować. Oczywisćie te prawie 100% to bardzo dużo, ale zawsze pozostaje cień szansy, że się uda. Dlatego to jest indywidualna sprawa, i chyba nie można rodziców walczących za wszelką cenę potępiać. Oni też chcą by było jak najlepiej.
OlaParticipantMój mąż szczepi się w pracy. Ja zrezygnowałam z tej przyjemnosći , dzieciaki też. Julka jest jeszcze malutka.
OlaParticipantJurku, słyszałam o tym. Wierzyć mi się nie chciało, bo oni tacy… dokładni. Ale jak widać nigdy nie można być pewnym. Zdaje sie, że tam to była jakaś większa afera.
OlaParticipantDziewczyny a ja Wam trochę zazdroszczę tego pierwszego etapu w zagranicznym ośrodku. Wprawdzie upominam się często, ze przecież wszystko się mogło zdarzyc i może właśnie tutaj miała największe szanse na przeżycie (z różnych względów – ufam przeznaczeniu), ale .. korci mnie, by sobie 'pogdybać’ czasami
OlaParticipantAgnieszko, ja się z tym całkowicie zgadzam. Wiem, co to jest. W bardzo bliskiej rodzinie mam przykład tego, jak ciężka jest opieka nad niepełnosprawnym (w stopniu wysokim) dzieckiem – nieznana wtedy reakcja na zwyklą szczepionkę u niemowląt i … tragedia. To się fajnie mówi, że opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem, ale dziecko kiedyś urośnie. I nie myślę tutaj o 10, 15, 20 latach. Ale dziecko 40 letnie, które nie mówi, nie chodzi, nie kontroluje potrzeb fizologicznych, nie wiadomo nawet, czy czuje, wie, że istnieje – to jest dramat. Niekończący się trud, bez szans na poprawę, bo takiej nikt nigdy nie dawał.
Tutaj nie jestem pewna, czy tego właśnie od nas oczekuje to małe dziecko – czy tego by chciało, gdyby mogło decydować o swoim losie.
OlaParticipantTak, jeśli chodzi np. o nasze dzieci, czy inne formy niepełnosprawnosci tego samego stopnia. Ale jeśli mówimy o dziecku, które nie ma kontaktu ze światem, którego mózg uległ poważnym uszkodzeniom, które sie nie cofną, a lekarze nie wiedzą nawet, czy dziecko nie cierpi, to już nie jest takie pewne.
I chyba o to tutaj chodziło.
OlaParticipantJa tez nie kupiłam nic dla małej. Ale wierzyłam, że będzie dobrze, więc w ramach kompromisu wybrałam to, co mi się podobało – miałam kilka upatrzonych już wcześniej przed diagnozą. Dzięki temu, gdy już było po operacji i 'szykowałyśmy’ się do domu, mąż miał ułatwione zadanie, bo wiedział, co ma kupić
OlaParticipantoby to był dobry znak
OlaParticipantJa mogę powiedzieć za siebie, że jeśli wiedziałabym, że Julka będzie musiała czekać i zostanie zoperowana w bardzo ciężkim stanie, to na pewno wybrałabym wyjazd. Bałam się tego i dlatego zostałam, by mieć przy sobie rodzinę i wsparcie. Ale teraz wiem, ze obawy były bezzasadne, a mój strach mogł kosztować Julkę życie.
-
AutorWpisy