Re: my czekamy…

#2038
Karolina
Participant

Dobrze by było gdyby któraś babcia pomogła- ale skoro masz jeszcze jedno maleństwo to pewnie będzie też pomoc w domu potrzebna.

My z mężem wymienialiśmy się co drugą noc a ja byłam codziennie od rana w szpitalu i w pozostałe noce. Jeśli byś chciała to zapraszam do siebie jakbyś potrzebowała się gdzieś przespać wykąpać,dożywić,dosłodzić i użyć ekspresu do kawy :). Miejsce się znajdzie, jedyny minus jest taki, że musiałabyś dojeżdżać samochodem-ale jeśli byłby to problem to moglibyśmy podjechać po Ciebie Mieszkam pod Krakowem, około 30 min. od szpitala z czego około 15 minut trzeba jechać obwodnicą. Środkami komunikacji miejskiej i podmiejskim nie polecam bo trwało by to z 2h.

Wiem,że ciężko jest nie myśleć,łatwo się daje rady -pamiętam siebie jak się denerwowałam i wkurzali mnie wszyscy którzy mówili że wszystko na pewno będzie dobrze-uważałam ich za ludzi nie zdających sobie sprawy z powagi sytuacji -wyszukiwałam w internecie najcięższe przypadki i się dołowałam ale trwało to chwilę i później niczego nie szukałam. Tydzień przed operacją drzwi od domu się nie zamykały bo jedni goście wychodzili inni przychodzili-zajęłam głowę myślami czym ich ugościć a nie martwieniem się.

Mały jest w najlepszych rękach, a nie da się ukryć, że ekipa kardiochirurgów jest najprzystojniejszą ekipą lekarzy w całym szpitalu więc jak już będziesz miała dosyć to sobie ich pooglądaj :-))))).